„Ziemia przeklęta” jest jedną z
tych powieści, która zaintrygowała mnie, jak tylko ujrzałam ją w zapowiedziach
wydawniczych. Intrygujący projekt okładki oraz przede wszystkim fascynująca
zapowiedź, obiecująca czytelnikowi kunsztowną, wielowątkową opowieść o
dojrzewaniu, sprawiły, że nie mogłam się jej oprzeć. Jest to debiutancka powieść Phillipa Lewisa,
amerykańskiego pisarza, który zabiera czytelnika w podróż do małego miasteczka
położonego w paśmie górskim we wschodniej części Ameryki Północnej.
Tytuł: Ziemia
przeklęta
Autor: Pillip Lewis
Wydawnictwo:
Prószyński i S-ka
Old Buckram jest małym górskim
miasteczkiem położonym w Appalachach, w
którym mieszkańcy nadal wierzą w przesądy, a między ulicami błąkają się duchy
przeszłości. Ciche, tajemnicze miejsce, które było i jest świadkiem wielu
rodzinnych tragedii i radości oraz powiernikiem niejednego sekretu. Na jego
skraju rozciąga się Barrowfields – ziemia przeklęta, gdzie z niewyjaśnionych
przyczyn nie rośnie nic poza mchem pokrywającym skały i skamieniałe pniaki. W
tym miasteczku, położonym wysoko w górach, zamieszkali przodkowie Henry’ego
Astera, którego opowieść o życiu jego i jego rodziny pokaże, jak trudno jest odciąć się od rodzinnych korzeni.
"Lepiej jest milczeć i być wziętym za głupca, niż przemówić i potwierdzić, że w istocie się nim jest."
Debiutancka powieść Phillipa Lewisa „Ziemia przeklęta” to
niezwykła, pięknie napisana i mądra historia. W tej książce znajdziemy
refleksyjną i spójną opowieść nie tylko o dorastaniu, relacjach rodzinnych,
poczuciu straty i o tym jak żal może podzielić członków rodziny, ale również o
ambicji, rozczarowaniu i o tym, jak z wiekiem bardziej zwracamy uwagę na
ograniczenia i piętno śmiertelności. „Ziemia przeklęta” jest powieścią subtelną
i harmonijną, mimo że czasem można odczuć pewien chaos, w którym widać pióro
debiutanta. Styl pisania autora jest wyważony, często poetycki, a nawet i wymagający.
"Ziemia przeklęta" przywodzi na myśl wiktoriańskie
tytuły, oferując na swój sposób powrót do starszych powieści pisanych z
rozmachem i dążących do doskonałości. W tej książce znajdziemy również bogate
odwołania do literatury, a nawet i do muzyki. Urodzony w północnej Karolinie w
Appalachach, a obecnie prawnik w Charlotte, Phillip Lewis zna dziwactwa małych
górskich miasteczek. Dzięki wyraźnym w powieści echom dzieł Poe i Wolfa, „Ziemia
przeklęta” daje ukłon w stronę Richarda Russo, odzwierciedlając uznanie dla
ekscentryczności regionalnych postaci. Proza Lewisa wyróżnia się piękną
dbałością o szczegóły otaczającego nas świata. Autor wplata w swoją historię kolorowe
urywki miejscowego życia, w tym na przykład samotną kobietę grzebiącą kota w
ubraniu, czy nierozwiązane morderstwo pewnej rodziny. Jednak sercem tej
historii jest trudny związek Henry'ego z ojcem - postrzępiona więź, którą
ostatecznie bohater akceptuje ze zrozumieniem, że jego ojciec był tylko
człowiekiem, który, jak wielu z nas, miał piękne marzenia, które okazały się
tylko mrzonką.
Ciężko mi podsumować tak
dokładnie, o czym była ta powieść i dlaczego tak bardzo trafiła w mój
skomplikowany gust czytelniczy. Przede wszystkim zachwyciła mnie swoją
refleksyjnością. Nie raz podczas lektury myślałam o własnych porzuconych
marzeniach, czy też o zdarzeniach w moim życiu, które odcisnęły na mnie piętno.
Mimo że bohaterowie przechodzą przez inne sytuacje, trudno mi było pozbyć się
myśli o moich własnych rozczarowaniach i stratach. Uważam, że warto przeczytać
tę powieść dla doświadczenia tych głębokich refleksji i emocji.
Jestem bardzo zadowolona z lektury „Ziemi przeklętej”. Odnoszę
jednak wrażenie, że autor chciał w powieści zawrzeć jak najwięcej przemyśleń i
anegdot, przez co powieść wydaję się być nieokiełznana. Jednakże zdecydowanie
będę wypatrywać na rynku wydawniczym kolejnej książki spod jego pióra.
Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Prószyński i
S-ka!
0 Komentar
Dziękuję za podzielenie się swoją opinią.
Postaram się jak najszybciej odpowiedzieć :)