Pierwszy raz miałam w rękach turecką
powieść, która okazała się dla mnie nie lada sytą literacką ucztą. Jest ona
doskonałą mieszanką powieści historycznej z lekką nutą fantastyki. Pobudza ona
zmysły nie gorzej niż idealnie doprawiony turecki kebab oraz jest słodka niczym
świeżo zapieczona baklava.
Tytuł: Basza smaku
Autor: Saygin Ersin
Wydawnictwo: Sine Qua
Non
Raz na tysiąc lat rodzi się człowiek
obdarzony niezwykłą mocą. Jego umiejętności przygotowywania dań nie mają sobie
równych. Potrafi on doskonale dobierać smaki i aromaty tworząc potrawy, które
nie tylko wpływają na ludzkie podniebienia, ale także na emocje oraz myśli. Taka
osoba nazywana jest baszą smaku.
W XVII wieku, w Imperium
Osmańskim do płacowej kuchni dołącza wybitnie utalentowany kucharz.
Przyrządzane przez niego dania oczarowują wszystkich ich próbujących, niosąc mu
wielką sławę, bogactwo i uznanie. Jednak jemu na tym nie zależy. Powoli buduje
swoją pozycję w pałacowej kuchni, by osiągnąć jedno – zemstę.
„Przeznaczenie to cykl. Zawiera w sobie konsekwencje, a także niewidoczne, tajemne przyczyny. Pełne jest zakończeń, ale i początków. Znaczenie niesie wyłącznie interpretacja.”
Sięgając po tę książkę zdecydowanie
musicie być najedzeni. Ja o tym nie wiedziałam i już po paru stronach musiałam
udać się z wycieczką do kuchni, ponieważ moje kiszki grały mi marsza. Saygin
Ersin dokonał czegoś całkowicie wyjątkowego. Stworzył powieść bardzo wiarygodną,
która bez zbędnych wstępów przenosi czytelnika do XVII wieku, do Imperium
Osmańskiego. Zaprasza nas do małych domowych kuchni oraz do ogromnej
sułtańskiej kuchni, w której pracowało w tamtych czasach ponad tysiąc osób. Na
każdej stronie wyczuwalny jest przyjemny orientalny klimat. Bohater powieści
czaruje innych wyjątkowymi smakami swoich potraw, natomiast sam autor
hipnotyzuje czytelnika swoimi słowami, za pomocą których jest w stanie sprawić,
że poczujemy zapach świeżego, idealnie doprawionego mięsa przygotowanego na
kebab, a nasz język przypomni nam o konsumowanej w przeszłości chałwie czy
baklavie. Zdecydowanie, „Basza smaku” sprawia, że niejednemu czytelnikowi pocieknie
ślinka na myśli o tureckich potrawach!
„Kucharz chciał od życia tylko jednego, miał jedno życzenie i o jedno się modlił: o zapomnienie. Tylko dzięki niemu mógł się uwolnić od cierpkiego posmaku w ustach i od mroku, który zaległ w jego piersi. Pragnął niepamięci wychodzącej poza śmierć, jakby nigdy nie żył, nigdy nie istniał.”
Przede wszystkim „Baszę smaków”
czyta się naprawdę bardzo dobrze. To powieść, która pobudzi wszystkie Wasze
zmysły. Sprawi, że przeżyjecie przepyszną przygodę w Imperium Osmańskim.
Zanurzycie się w oparach sułtańskiej kuchni i będziecie chcieli więcej. Poznacie
Kucharza i jego niezwykłą historię, ponieważ to wydarzenia z jego bogatej i
tajemniczej przeszłości są motorem napędzającym jego działania. Jego historia,
którą poznacie na stronach tej książki, mimo wszelkich tragedii i niepowodzeń,
jest iście bajkowa. Jeżeli znane i lubiane są Wam klimaty Baśni z 1001 nocy, to
na pewno będziecie zadowoleni z lektury „Baszy smaku”.
„Tej nocy Kucharz odkrył, że najgorszy wstyd bierze się nie z tego, co się uczyniło albo w czym się zawiodło, lecz z tego czego nie doprowadziło się do końca. Zrozumiał, że w pustych, nieistotnych, daremnych lub nawet złych uczynkach mogły kryć się prawdziwość i duma.”
„Baszy smaku” jednak czegoś w
moim odczuciu zabrakło, mimo całej, niesamowicie pobudzającej zmysły,
orientalnej otoczki. Z zainteresowaniem śledziłam losy Kucharza, jednak w miarę
rozwoju całej tej historii moje zainteresowanie powoli opadało. To jedyna z
tych pięknych tureckich baśni, która zachwyca przede wszystkim klimatem.
Jednakże sama jej konstrukcja jest bardzo prosta, ponieważ „Basza smaku” jest
niczym innym, jak powieścią o miłości i przeznaczeniu. To piękna historia
dwójki ludzi, którym mimo że pisane były odmienne losy, to połączyło ich ogromne
uczucie. Jak to często w takich powieściach bywa, muszą oni (a właściwie w
większości tylko on) przezwyciężyć wszelkie przeciwności na drodze ku wspólnemu
szczęściu. Brzmi znajomo? Oczywiście! Jednakże ten powtarzalny, praktycznie w
każdym romansie, schemat nie odbierze Wam przyjemności z samej lektury. Jeżeli
chodzi o wspominaną na wstępie nutkę fantastyki, to od razu mówię, że jest nią
tylko basza smaku. Nie uraczycie w tej książce żadnych dżinów, ani innych
magicznych stworzeń, co może być dla jednego czytelnika plusem, a dla drugiego
minusem. Ja polubiłam tę książkę w tej formie w jakiej ona jest, więc oceniam
to leciutkie fantastyczne zabarwienie na duży plus.
„W tamtym okresie był tak naiwny, że nie zdawał sobie sprawy, iż wiele ludzkich nieszczęść bierze się z wyobraźni, a łańcuchy, które dla siebie wykuwamy, stają się cięższe, im dłużej je nosimy.”
Nie jest to książka idealna jak
potrawy Kucharza, ale zawiera w sobie coś wyjątkowo przyciągającego. Dlatego,
jeżeli pragniecie przenieść się do Imperium Osmańskiego w XVII wieku i poczuć
aromaty z sułtańskiej kuchni, to serdecznie polecam Wam „Baszę smaku”!
Za możliwość przeczytania książki
i zrecenzowania jej dziękuję portalowi CzytamPierwszy!
0 Komentar
Dziękuję za podzielenie się swoją opinią.
Postaram się jak najszybciej odpowiedzieć :)