Kolejna odsłona serii Kronik
ocalałych Mary E. Pearson. Po całkiem przyzwoitym, jak na serię młodzieżową
fantasy, pierwszym tomie nadszedł czas na kolejną część. Przyznam, że autorka
wiedziała w jakim momencie zawiesić akcję w „Fałszywym pocałunku”, ponieważ „Zdradzieckiego
serca” wprost nie mogłam się doczekać. Moja cierpliwość została nagrodzona i w końcu mogłam poznać dalsze losy Lii, Rafa
i Kadena. Czy jestem zadowolona z kontynuacji? O tym przekonacie się czytając moją
opinię ;)!
Tytuł: Zdradzieckie
serce
Autor: Mary E.
Pearson
Wydawnictwo: Initium
Lia i Rafe trafiają jako jeńcy do
królestwa Vendy. W tym barbarzyńskim mieście będą musieli przybrać nowe maski,
za którymi ukryją swoje prawdzie oblicza i zamiary. Rozpoczynają grę z Komizarem
balansując niebezpiecznie między życiem
a śmiercią, ponieważ tylko fakt, że oboje mają coś do zaoferowania silnemu
władcy sprawia, że pozostają przy życiu. Czy uda im się wygrać grę pozorów z przebiegłym
Komizarem i jakie plany ma władca Vendy wobec Pierszej Córki i jej daru?
Wkrótce Lia będzie musiała dokonać wielu wyborów, które zaważą na jej życiu,
kraju oraz przeznaczeniu.
„Zdradzieckie serce” okazało się naprawdę
bardzo dobrą kontynuacją „Fałszywego pocałunku”. Autorka sprawnie pociągnęła
akcję do przodu pokazując czytelnikowi, jak wiele do zaoferowania ma wymyślony
przez nią świat. Mimo że akcja dzieje się przez całą książkę tylko w jednym
mieście, nie tracimy poczucia odkrywania czegoś nowego. Razem z bohaterami
musimy zmierzyć się z nieprzyjaznymi ziemiami, na których roztacza się
królestwo Vendy oraz musimy poznać zwyczaje jego mieszkańców. To zderzenie
kulturowe ma znaczy wpływ na bohaterów, zwłaszcza na Lię. Okazuje się, że
mieszkańcy tych terenów, to nie są w większości okrutni barbarzyńcy, ale prości
ludzie żyjący pod restrykcyjnym prawem na nieurodzajnych ziemiach. Lia staje
się dla nich symbolem, promykiem nadziei, co zmienia jej podejście do wielu
spraw. Odkrywa ona rzeczy, o których wcześniej nie miała pojęcia i uświadamia
sobie, że żyła w dużej sieci kłamstw.
Bardzo podoba mi się rozwój
głównej bohaterki. Z niewidzącej nic poza czubkiem swojego nosa dziewczyny, zmienia
się w świadomą swojej pozycji i daru kobietę, która mimo że może wydawać się
słaba, to jednak okazuje się ważnym graczem, w grze o władzę między
królestwami. Czuje ona zew przeznaczenia i nie zaprzecza jego istnieniu.
Czasami w powieściach spotykamy bohaterów, którzy mimo że poznają teksty
mówiące o ich roli w przyszłych wydarzeniach, to po prostu je ignorują albo o nich
zapominają. Tego zdecydowanie nie można powiedzieć o Lii. Ona sama te teksty
analizuje i zdaje sobie sprawę z tego, że może w przyszłości odegrać bardzo
ważną rolę. Ta świadomość sprawia, że jest ona bohaterką pewną siebie przez co
znajduje wyjście z każdej szalonej i nieprzewidywalnej sytuacji, w której się
znajdzie. Jeżeli chodzi o pozostałych bohaterów, to czuję pewien niedosyt. Mimo
że nadal otrzymujemy rozdziały z punktu widzenia księcia Rafa oraz zabójcy Kadena,
to czułam, że można by było jeszcze coś o nich więcej powiedzieć. Jednakże
wiem, że prawdopodobnie mój apetyt zostanie zaspokojony w trzecim tomie, więc
jestem o to spokojna. Zastanawiam się
również nad wątkiem Pauline. Rozdziałów poświęconych tej postaci jest bardzo
malutko w tej części. Ciekawa jestem jaką rolę do odegrania przygotowała dla
niej autorka. Mam nadzieję, że w finalnym tomie znajdzie on swoje
satysfakcjonujące rozwiązanie, bo na razie, jak dla mnie wątek ten spełniał
bardziej funkcję takiej zapchaj dziury.
Ten tom, tak jak i poprzedni,
wypełniony jest grą pozorów i niedomówień. Mamy znacznie większą ilość intryg,
bohaterów z różnymi motywami i niespodziewanych wydarzeń. W „Zdradzieckim sercu”
akcja bardzo przyspiesza, co prowadzi nad do finału, który był dla mnie niemałym
zaskoczeniem. Autorka znowu to zrobiła! Sprawiła, że oczekiwanie na następny
tom będzie dla mnie nie lada wyzwaniem. Tyle jeszcze rzeczy zostało do
opowiedzenia, że z jednej strony czuję dużą ekscytację trzecim tomem, natomiast
z drugiej obawiam się, że Mary E. Pearson nie podoła zadaniu zamknięcia
historii Lii w odpowiedni, satysfakcjonujący sposób. Jeszcze dużo zostało do
opowiedzenia i liczę na to, że autorka nie pójdzie na skróty i pozwoli
czytelnikowi cieszyć się z świetnego finału. Niestety o tym przekonamy się prawdopodobnie
dopiero w przyszłym roku (no może, że ktoś z Was będzie na tyle niecierpliwy,
że sięgnie po oryginał ;) ).
0 Komentar
Dziękuję za podzielenie się swoją opinią.
Postaram się jak najszybciej odpowiedzieć :)